wtorek, 9 maja 2017

Życie z pompiarą

Co mnie najbardziej zszokowało w ciągu pierwszego miesiąca użytkowania pompy? Wynik hemoglobiny glikowanej z ostatnich miesięcy na penach - 6,5%!!! A był katar co tydzień, góry sięgające 350 mg/dL - czasem "zbijalne" dopiero po trzeciej korekcie (czyli po 4-5 godzinach). Baliśmy się, że będzie 7-8, a tu taka niespodzianka!!! Ciekawa jestem, ile będzie na pompie, gdzie góry bardzo rzadko przekraczają 200. A czego to zasługa? Albo czyja? Najchętniej powiedziałabym, że moja i moich bezbłędnych rachunków, ale tak nie jest. Staram się dobrze liczyć, dobrze bilansować posiłki, szybko korygować zmieniające się zapotrzebowanie, ale to wszystko dałoby niewiele, bez monitoringu cukru non - stop - co jest zasługą mojego męża. Na podstawie naszych wyników można stwierdzić z całą pewnością, że nie ma znaczenia jak bardzo cukier się waha, znaczenie ma to, jak szybko próbujemy go ujarzmić. Najważniejsza jest szybka i odpowiednia reakcja. Stały monitoring glikemii daje tę możliwość, nie sprawdzamy cukru tylko o określonych porach i nie reagujemy zawsze tak samo np. na cukier 200. Sprawdzamy cukier z krwi gdy zbliża się do górnej lub dolnej granicy i reagujemy, zanim ją przekroczy.  Inaczej gdy jest 200 z tendencją stałą, inaczej gdy z szybkim wzrostem, inaczej - gdy cukier spada. I to nie szkodzi, że po drugiej korekcie nie chce spaść, lub spada za wolno. Ważne, że szybko została podana insulina.
Oczywiście na pompie reagujemy już na cukier od 140 wzwyż (po dwóch godzinach od posiłku) i czasem podajemy korekty 0,1 lub 0,2 jednostki. Na penach o korekcie myśleliśmy najwcześniej przy cukrze 200, z racji małego zapotrzebowania Zosi na insulinę, więc jak się powinna teraz poprawić hemoglobina? Czas pokaże.

A życie z pompiarą? Rewelacja! Bałam się trudnych początków, ale trudniej było na penach. Teraz jest dużo łatwiej "upchnąć" Zosiny "cukrowy wężyk" w zakres docelowy. I dużo prościej jeść poza domem, nie trzeba się pod stołem dobierać z igłą do pośladka... A gdy dzień jest spędzany w ruchu, to już jest cukrowa poezja. Spędziliśmy weekend majowy w Warszawie, od 9:00 do 21:00 byliśmy w trasie, i praktycznie w 100% "wstrzeliliśmy się" w zakres 80-140. Oczywiście dzięki stałej kontroli cukru i szybkim reakcjom. I tak była baza 0% przez kilka godzin dziennie, nieregularne i różnie zbilansowane posiłki, jedzenie w Mc Donaldzie, pizza, lody, owoce i ciasto o 22:00, i ciągłe "zabezpieczanie dołów" tabletką glukozową, mambą lub lizaczkiem. Po powrocie też raz pozwoliliśmy sobie na pizzę - która na penach pojawiła się może dwa razy - i zawsze wybijała po 4-5 godzinach. Załatwiliśmy ją bolusem złożonym 50/50 na 3 godziny i... Cukry były idealne. Coś czuję, że na pompie najtrudniej będzie mi utrzymać żywieniowy rygor. Nie chcę bardzo ograniczać Zosi, ale chcę, żeby odżywiała się zdrowo. Czyli pizza,  fast food i ciasto to jednak ma być rzadkość.

Podsumowując - gdy już przyzwyczaiłam się do tego, że Zosia jest obwieszona jak choinka sensorami, kabelkami, wkłuciami i saszetkami z pompą i telefonem; że zanim ją przytulę lub wezmę na ręce lub podciągnę rajtuzki muszę pomyśleć, że jest okablowana i uważać, by nic nie zerwać - uważam, że życie z pompiarą jest lepsze i  tysiąc razy bardziej komfortowe dla mnie i dla niej; niż życie w relacji kłująca - nakłuwana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz