Niby już
wszystko wiem, niby się przyzwyczaiłam, niby rozumiem, że cukry będą się wahać,
ale wciąż przychodzą noce okupione łzami. Od dwóch dni dokładnie mamy noce pod
znakiem „300”. Spokojny wyregulowany dzień, kładę Zosię spać i się zaczyna… 300
mg/dL cukru, 300 pomysłów „dlaczego”, korekta, godzina snu, znów cukier 300,
korekta, itd… Taka glikemia zawsze budzi mój niepokój, każda korekta „insulinooporna”
potęguje uczucie bezsilności, nierzadko kończy się to łzami… I te pytania spędzające
mi kolejne chwile snu z powiek: „dlaczego?” – oczywiście mam na to 300
odpowiedzi: bo Zosia będzie chora, bo Zosi wypadły 2 zęby, bo był za tłusty obiad, bo przesilenie
wiosenne, bo za mało insuliny długodziałającej, bo problemy z brzuszkiem przez
co wolniej trawią się białka i tłuszcze, … A ranek? Zosia wstaje uśmiechnięta, pełna
energii, ma idealne cukry do wieczora, więc z powiekami na zapałkach próbuję za
nią nadążyć: przedszkole, obiad, spacer, zabawa... Na szczęście wiem też, że to
mija. Może dziś się lepiej wyśpię?
Na szczęście
jak tylko cukry się uspokoją na bliżej nie określony czas, wyśpię się na pewno,
ponieważ śledzenie cukrów Zosi stało się dla nas bardziej komfortowe. Inwestycja
w sprzęt, dwie noce programowania (przez mojego męża oczywiście) i glikemia
naszej córy jest on – line! Zakupiliśmy specjalny transmiter, który –
przyczepiony do sensora na rączce przesyła co 5 minut nowe dane. Ale ulga! Już
nawet nie trzeba ich samodzielnie „sczytywać” specjalnym czytnikiem, tylko
wszystko hula samo. I jest możliwość kalibracji,
jeśli wyniki się różnią, po wpisaniu odczytu z paluszka – program poprawia błąd
(po dwóch dniach testów największy błąd wynosił 30 mg/dL, czyli nie dużo). Na dzień dzisiejszy, jeśli nie ma anomalii,
kłujemy Zosię pięć razy na dobę. Na czczo i około 2 godziny po każdym posiłku. Bajka!
Zosia odzyskała wolność, a my – sypialnię. Już nie śpimy z Zosią, tylko z tabletem
wiszącym na ścianie, żeby sprawdzić poziom słodkości naszego Cukierka wystarczy
otworzyć jedno oko i zerknąć w jego kierunku. W razie, gdy są jakieś niepokojące
skoki cukru, lub nie było odczytów przez jakiś czas – włączają się alarmy,
przez co bardzo wzrosło bezpieczeństwo naszej małej kochanej słodkiej córeczki
i spokój ducha zatroskanej mamy i taty.
A co na to
sprawczyni całego zamieszania? Powiedziała dziś z dumą w głosie koleżankom i
kolegom z grupy, że jest na stałe podłączona do Internetu i ma swoje cukry w swoim
własnym telefonie!!! (który odbiera dane z transmitera). Czym wzbudziła
oczywiście podziw i zainteresowanie, a może nawet zazdrość niektórych dzieci. Ale
co tam, niech ma jakieś bonusy i przywileje w tym swoim cukierkowym świecie!