piątek, 19 stycznia 2018

"Nienawidzę Cię głupia idiotko..." - czyli jak odróżnić objaw choroby od wredoty wrodzonej

Od dwóch dni Zosia smarka i kaszle - kolejny wirus, normalka, zero zaskoczenia.

Najpierw - skaczą cukry. Po posiłku - 215, potem - leci na łeb na szyję do 60 (mimo dosładzania). Jak to wpływa na emocje Zosi? Fatalnie. Złość, krzyki, wrzaski, irytacja, zero kontroli. Książkowe objawy hipoglikemii. "Nie będę tego jadła ty głupia idiotko", "wyprowadzam się, nienawidzę Was", do tego rzucanie, trzaskanie, bicie... Gdy cukier się stabilizuje - "przepraszam kochana mamusiu, byłam bardzo niegrzeczna, wybaczysz mi?" I burza w mojej głowie - jak zareagować, czy zwrócić uwagę, czy okrzyczeć, czy ukarać, o Boże - byleby się nie dać wyprowadzić z równowagi - nagle ucicha, robię to, co każda kochająca mama w tej sytuacji - wybaczam i przytulam ze szklistymi oczami... (Oczywiście najlepsza wypracowana metoda działania w opisanej sytuacji - dosłodzić i olać, i tak żaden przekaz przez taką złość nie ma szans się przebić... Rozmowa - ewentualnie po, lub przy najbliższej okazji. Ale z racji tego, że jestem tylko niewyspanym człowiekiem, bywa różnie...).

Potem - wielkie niezbijalne góry... Wczoraj - 21:00 - 2 godziny po kolacji - cukier 191 - korekta pierwsza, zmiana bazy na B +200% na 2 godziny. 23:00 - cukier 252 - korekta druga, sprawdzenie wkłucia i drenu. 1:00 - cukier 310 - dajemy wkłuciu ostatnią szansę, ponieważ jest założone rano i działało dobrze - korekta trzecia. Zaskoczyło. Po drugiej idziemy spać, cukier 190 i w dół, biednej Zosi w nosku trzeszczy i szeleści... Co na to emocje? Rano wstaje niewyspana, zasmarkana, gderająca, niecierpliwa złośnica z kategorii "bo ja chcę". Oczywiście zostajemy w domu, a ja prowadzę walkę "na uniki". Czasem się udaje :-)  Ale cóż... Też jestem niewyspana. Na szczęście po śniadaniu, na wersaleczce, przy ulubionej bajeczce - wredota nabyta powoli ustępuje miejsca wredocie wrodzonej... Czyli wraca zwykła, nierozhuśtana cukrowo Zosia;  której można powiedzieć, że zachowała się źle, czasem krzyknąć, ukarać -  być konsekwentnym. (Oczywiście nagrodzić i pochwalić również, lub jakiś drobiazg obrócić w żart...).

A sytuacje stresujące towarzyszące słodkim na co dzień? Zakładanie sensora (raz na 2 tygodnie), zakładanie wkłucia (raz na 3 dni), nakłuwanie broniących się zrogowaciałym naskórkiem paluszków (5 -10 razy na dobę), myśli dlaczego to ja zachorowałam... Czy 7 letnia dziewczynka musi umieć sobie radzić z tyloma negatywnymi emocjami? Zmiana wkłucia i sensora to zawsze jest stres - Zosia wtula się we mnie, przymyka oczka i czeka z grymasem bólu na buźce na nieuniknione - w tym wszystkim będąc mega dzielną. Czy możemy oczekiwać, że to "spłynie po niej, jak po kaczce"? Oczywiście - jako rodzice cukiereczka - musimy ją uczyć radzić sobie z tymi emocjami. Ale teraz - jako mała dziewczynka - ma prawo sobie z nimi nie radzić, i czasem w różnych - wydawałoby się zwykłych sytuacjach - przelewa się czara goryczy i mój emocjonalny słodki wulkan wybucha z ogromną siłą. I wtedy - kryj się kto może, trzeba to przeczekać. Czas na rozmowy przychodzi później.

I jak w tym wszystkim nie pozwolić na za dużo? Tak niestety to czasami wygląda z zewnątrz... Czasem Ania - nasza starsza niesłodka ma z tym problem. Bo Zosi więcej wolno, bo mi się częściej obrywa... Ale staramy się traktować obie córki "tak samo", odpowiednio do wieku oczywiście... I dużo, dużo rozmawiamy. 

Kiedyś usłyszałam od kogoś: "Dlaczego nie zareagowaliście, jak Zosia tak krzyczała? Na za dużo jej pozwalacie, dziewczynka w jej wieku nie powinna się tak denerwować" (a wtedy cukier w pół godziny spadł z ponad 200 do prawie 70). I wtedy - narodził się pomysł na ten wpis. To była moja odpowiedź. Plus uwaga, że zaprowadzenie wrzeszczącego dziecka (dosłodzonego oczywiście) do pokoju i zamknięcie za nim drzwi - to była reakcja, a nie jej brak...

Z drugiej strony - Zosia to bardzo świadoma swojej choroby, mądra, grzeczna, poukładana i samodzielna mała dziewczynka. Nic nie weźmie do ust bez pytania. Melduje o każdej okruszynce, która spadnie na podłogę, czy nie musi dostać czegoś na wymianę. Nie potrafi jeszcze tylko zmienić wkłucia, liczyć kalorii i ustawiać bolusów złożonych i wydłużonych (proste podaje sama). Podchodząca do słodkiego rygoru poważnie do bólu, raz gdy ją odbierałam ze szkoły (spędziła tam 6 godzin) powiedziała: "Mamusiu nie wypiłam dziś wody, bo na butelce jest taki zielony obrazek; bałam się, że jest jabłkowa"...