poniedziałek, 18 czerwca 2018

Siedem dni sześć nocy po drugiej stronie lustra

Ostatni odczyt 9842 minut temu - czytam z ogromą ulgą w programie Nightscout, gdzie wyświetlają się cukry Zosi. Ulgą - ponieważ właśnie założylismy córce sensor, pierwszy raz od tamtej pory. Minął jeden z trudniejszych tygodni, nie licząc diagnozy i naszych pierwszych kroków w roli słodkich rodziców. Trudny nie dlatego, że nie umiemy sobie poradzić bez stałego monitoringu cukru, bo daliśmy sobie świetnie radę. Trudny, ponieważ nadeszły czasy spontanicznego niekontrolowanego wysiłku fizycznego - ciepłe, długie dni spacerowe, rowerowe, gonione, itd...  W związku z tym kłuliśmy biedne paluszki Zosi średnio w dzień co godzinę, a w nocy co dwie. A glikemia małej jest równie spontaniczna i nieprzewidywalna jak ona, więc...

Mój wewnętrzny spokój, pewność, że wszystko jest ok i pod kontrolą - wraz z ostatnim odczytem prysnął jak bańka mydlana. Spojrzenie na mój zegarek z cukrami Zosi jest dla mnie równie naturalne i niezbędne do życia jak... oddech. Zapewnia mi stabilizację, pozwala normalnie funkcjonować i skupić się na "prawdziwym życiu". Fakt, że nie wiedziałam w każdym dowolnym momencie ile córka ma cukru we krwi, jaka jest tendencja, przerażał mnie i napawał ogromnym niepokojem. Straciłam grunt pod nogami, straciłam pewność siebie, znów zaczęłam się bać, jak na początku... Znów cała doba, minuta po minucie - wypełniona była niespokojnymi, a nawet natrętnymi myślami o cukrach Zosi. Uff... Po wszystkim. Nadszedł cudowny wieczór, bez nastawiania budzików i z szansą położenia się spać jeszcze dzisiaj.

A co się stało? Zabrakło sensorów w Polsce, ponieważ kraje z refundacją mają pierwszeństwo. Nasz cudowny kraj tego sprzętu nie refunduje... Wysyłki wstrzymane do odwołania, puste magazyny. Przestój trwa nadal, ale gdy zorientowaliśmy się w sytuacji, zamówiliśmy dwa sensory u kogoś, kto miał większy zapas. Niestety z 40% marżą - brutalne prawo rynku; bezpieczeństwo dziecka i spokojny sen matki to "chodliwy towar". Oby wszystko wróciło do normy w ciągu miesiąca...

A Zosia? Na widok glukometru buntowała się równie mocno, co cała pokłuta, zrogowaciała skórka jej paluszków.

A my? Wymyśliliśmy sposób przetrwania przynajmniej części nocy bez natarczywych myśli, stresu i budzików, niestety też... bez snu; ale coś za coś. Zaczęliśmy oglądać serial "The 100". Polecam. Oglądnęliśmy dwie serie, czyli 29 odcinków po około 45 minut każdy. ☺ Po każdym odcinku - sprawdzanie poziomu słodkości Zosi. Oczywiście na tyle nas "wciągnęło", że będziemy oglądać nadal, ale w mniejszych dawkach. Jak paski do Zosinego glukometru...