poniedziałek, 21 maja 2018

Ania... Dwukrotna mistrzyni drugiego planu

Ania... 11 lat, początek buntu... Dopiero co wysfobodziła się z cienia "młodszej siostry", która - przychodząc na świat - wykradła - jakby nie było conajmniej 50% uwagi mamy i taty, która wcześniej była tylko jej. Dopiero co poczuła się równie ważna, równie kochana jak młodsza Zosia, która w końcu wyrosła z pielucho - przedszkolnego okresu - a tu nokaut. Cukrzyca typu I znów wysuwa Zosię na prowadzenie. I to na zawsze. I to bez dyskusji, bo tu chodzi o zdrowie i życie... I nigdy żaden problem w szkole, żadne złamane serce, żaden smuteczek Ani nie będzie ważniejszy w danej chwili, niż.... gwałtowny spadek cukru Zosi...

I znów. Rozmowy - tylko o Zosi. Plany - kręcą się wokół Zosi. Ja - tam gdzie Zosia. Jak trzeba - szpital. Jak trzeba - podpieranie ścian w zerówce. W domu - przeliczam, ważę, nie dosypiam w nocy, dosypiam w dzień. Rozmowy z mężem - o Zosi. Najpierw - płacz, niedowierzanie. Potem - przewartościowanie. Z problemu rodzi się wyzwanie. Inwestycja w sprzęt, edukacja, obserwacja, dążenie do ideału w roli słodkich rodziców. Zbieranie się do kupy, budowanie rozbitego świata od nowa. A gdzie Ania?

W cieniu. W cieniu glikemii Zosi, nieprzespanej nocy mamy, zapracowanego taty. Rozmowy? Przede wszystkim o Zosi. Bo cukier jest taki, bo trzeba zmienić przelicznik. A  Ania? Mamo, pomożesz mi w zadaniu? Nie teraz, zakładam Zosi wkłucie. Mamo, mogę o coś zapytać?  Nie przeszkadzaj, widzisz że Zosi spada cukier, poczekaj aż ją dosłodzę.  Mamo zagrasz ze mną? Kochanie pozwól mi się chwilę zdrzemnąć, trzy razy wstawałam do Zosi w nocy...

Gdzie tu sprawiedliwość?

A jeśli - cukier Zosi już przekroczył 300 i pora na kolację - czy mogłam założyć wkłucie za godzinę?
A jeśli - cukier pędził w dół i przekroczył już 60 - czy mogłam dosłodzić Zosię później?
A jeśli - zamykały mi się oczy, w nocy przespałam trzy razy po półtorej godziny - czy mogłam zagrać z Anią? Jakim kosztem?

Czy popełniłam gdzieś błąd? Na pewno nie jeden! Rozmawiam, tłumaczę, przytulam, nie pomaga... Ania się zbuntowała. Olewa szkołę, olewa obowiązki, nie możemy się dogadać...

Czy to dorastanie, czy skutek diagnozy Zosi? Pewnie jedno i drugie... Tyle sprzecznych uczuć... Miłość do Zosi, ból z powodu jej choroby i zazdrość, że wygrała na zawsze... większą uwagę mamy...

Walczę co dzień o cukry Zosi i o Anię sprzed diagnozy... Nie zapominajcie, że te niesłodkie dzieci potrzebują nas tak samo, jak słodkie. A może paradoksalnie - mierząc się z diagnozą ukochanej siostry/brata - nawet jeszcze bardziej... A my - na początku w szoku i przytłoczeni nowymi obowiązkami - ledwie znajdujemy dla nich czas...

Jutro zabiorę Anię na spacer. Tylko Anię.