czwartek, 23 lutego 2017

Kim jestem

Kim jestem? Mamą słodkiej Zosi. Muszę być silna. Muszę być dzielna. Muszę być cierpliwa. Muszę być dokładna. Muszę być sumienna. Muszę być poukładana. Muszę dobrze liczyć. Muszę dobrze bilansować. Muszę dobrze dobierać przeliczniki. Muszę dobrze i bezboleśnie robić zastrzyki. Muszę wstawać co dwie godziny w nocy. Muszę siedzieć 5 godzin na przedszkolnym korytarzu. Muszę o wszystkim pamiętać. Muszę wszystko wcześniej planować. Muszę dać radę. Muszę. Muszę. Muszę….

Czy mogę mieć przerwę? Nie. Czy mogę odespać choć jedną noc? Nie. Czy mogę choć  jeden dzień zaplanować tylko dla siebie? Nie. Czy mogę realizować pasje? Nie. Czy mogę robić wszystko, co kocham? Nie. I tak nie mam siły…

Kocham moje córki. Nie zrozum mnie źle. Bycie ich mamą to też moja pasja, sens i cel życia. Chcę być silna dla Zosi. Chcę być mamą, panią z przedszkola, pielęgniarką, budzikiem, dietetykiem, diabetologiem, kalkulatorem, jasnowidzem, sprzątaczką, praczką, kucharką, ale… Czasem nie mam siły. Czy mogę? Czy mogę sobie pozwolić na zwykłą ludzką słabość, okrzyczeć dzieci, zamknąć się w łazience, zrobić sobie kąpiel, wypłakać się i teraz, natychmiast przez chwilę pobyć sama? Próbuję wykraść to pięć minut, dziesięć, piętnaście, dość! Dłużej nie mogę. Uruchamia się w mojej głowie alarm cukrowy. „Zosiu sprawdź cukier” – krzyczę i czar pryska.  Nie ma MNIE. Jest cały szereg rożnych potrzebnych i ważnych postaci, ale MNIE nie ma…

I ta odpowiedzialność. Czuję się odpowiedzialna za cukry Zosi. Jak są złe, mam pretensje do siebie. Jak są dobre, jestem z siebie dumna. A przecież to nie zależy tylko ode mnie! Czemu jestem dla siebie taka surowa? Z niewyspania. Tylko dlatego…

Jak mam siebie odnaleźć??? Wraca mąż. Mam jedną myśl. Spać. Spać. Spać…

Słyszę jak przez mgłę śmiech moich dzieci. Budzę się. Jak dobrze, że są wesołe. No tak. Nerwowa mama, to nerwowe dzieci. Ale trochę się wyspałam. Już wiem, kim jestem. Jestem MAMĄ. Zrobię wszystko, żeby moje dzieci były szczęśliwe. Poświęcę każdą godzinę snu, każdą pasję, każde 10 minut za ten śmiech. Za uśmiech i szczęście Zosi. Za szczęście mojej rodziny. Za to, żeby Zosia potrafiła żyć „normalnie” w tym cukrzycowym młynie. Chyba jednak mi się udaje. Zosia jest radosna. Jestem szczęśliwa. JESTEM!!!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz