sobota, 29 kwietnia 2017

Część I: Pompowe emocje negatywne

Zosia. Małe, kruche ciałko. Całe pokłute... Przeze mnie. Ale pełne zaufania i kochające mnie nad życie... Otoczone żyłkami, bandażami, sensorami, wkłuciami, transmiterami, ... Nie mogące żyć bez insuliny, glukozy i mnie... Tyle "ciał obcych" dookoła, które mój umysł chce wyprzeć, ale ratują życie. Przeszkadzają, jednocześnie pomagając normalnie żyć. Są uciążliwe, jednocześnie dając większą swobodę. Bolą... Nie Zosię, ale mnie... Ranią głęboko, choć igiełka jest krótka i plastikowa. Zwłaszcza dziś, po powrocie ze szpitala z nową pompą insulinową. Zobaczyłam na oddziale tylu "nowych", małych i bezradnych. Płaczące, pełne niepokoju mamy, które jeszcze nie do końca wiedziały, co je czeka... Tam - byłam silna. Byłam wsparciem. Tutaj - w zaciszu domu - wszystko, co zabliźniło się od sierpnia, pękło... Ze zdwojoną siłą. Czemu ta lekcja miłości jest taka trudna? Czemu kochając Zosię muszę sprawiać jej ból, muszę ją ograniczać? Czemu jej życie zależy od urządzenia mniejszego od serca, które muszę umieć obsługiwać, bo będzie to miało wpływ na jakość jej życia? Jutro pierwszy raz założę jej wkłucie... Na razie to czarna magia. Ona biega z pompą czwarty dzień, jest wesoła. A mnie boli fakt, że jest do niej przyczepiona non stop. Jak się urodziła, liczyłam jej paluszki u każdej nóżki i rączki, całowałam śliczny różowiutki brzuszek i gładką pupcię. A teraz to. Ciało obce, dodatkowy element. Choć może dzięki niemu ostatni raz dziś całuję mały posiniaczony brzuszek i pupcię pełną krwiaczków... Ślady igieł, które wbiłam ja. Zamiast całusa. Podałam bolus na lepsze, zdrowsze życie. A teraz? Pompa przy brzuszku krzyczy do mnie: jestem inna, chora!!! Muszę przywyknąć. A Zosia? Jest silna. Tak myślę. A jak jest na prawdę? Co czuje? Co przeżywa? Czy będzie szczęśliwa? Dziś obie miałyśmy gorszy dzień.  Po trzech dniach na oddziale. Widziałam to w jej buncie, w jej krzykach złości słyszałam walkę. Nie ze mną. Z chorobą. Z pompą. Z nową sytuacją. A ja? Przytuliłam ją o 100 razy za mało. Byłam szorstka i niecierpliwa. Też walczyłam. Nie z nią, z chorobą. Z pompą. Z nową sytuacją. Czy mama, która kocha igłami i córka, która kocha pięściami są blisko, czy daleko? Walczą ze sobą, czy dla siebie? Wspierają się, czy ranią? Mają moment słabości by się podnieść, czy udawały siłę i upadły? Żyją teraźniejszością z nadzieją na przyszłość, czy przeżywają przeszłość na darmo?

...

Cukier 191. Korekta. Kocham Cię mała Zosiu. Zamiast wbić w twój śliczny brzuszek igłę nr 1501, naciskam kilka przycisków. Ty nadal śpisz spokojnie. Dopóki jestem, będziesz najzdrowsza jak się da. I najszczęśliwsza, jak potrafię. Obiecuję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz