czwartek, 13 października 2016

Kolejny „zwykły” dzień – czyli jak sobie radzę w roli trzustki

Jesteśmy na etapie testowania rożnych glukometrów.

Jeden -  „tradycyjny”, który wymaga kłucia paluszków mamy od początku i jesteśmy z niego zadowoleni, ale paluszki Zosi coraz mniej… Tymczasem kłuć trzeba coraz częściej, bo cukry naszej córki są zmienne, kapryśne i humorzaste – jak ona. Zafundowały nam dość szybką remisję – czyli częste i szybkie spadki – wymagające  kłucia nawet co 15 -20 minut, następnie wolny, (może chwilowy?) odwrót, czyli duże skoki w górę – korekty i również częste kłucie…

Zaczęliśmy szukać innego rozwiązania, i znaleźliśmy glukometr sczytujący poziom glikemii z sensora umieszczanego raz na dwa tygodnie na ramieniu – bajka. Niestety ma równie dużo negatywnych opinii jak pozytywnych, no i trzeba go kupić i utrzymywać (500zł/miesiąc) z własnego budżetu, ale postanowiliśmy zaryzykować.  Szczęśliwie  Zosia jest otoczona cudownymi ludźmi – dostała go w prezencie od cioci, już zgłaszają się też ochotnicy do kupowania sensorów – jednak świat jest pełen Aniołów!

Rozpoczęliśmy testowanie. Mój analityczny umysł znów się przydaje, sporządzam wykresy dobowych odczytów glikemii z obu glukometrów. Jest dobrze. Nowy radzi sobie dobrze w cukrowych „dołach” (zawyża je o 0 - 30 mg/dL), rewelacyjnie pokazuje tendencje – czy cukier rośnie, spada i jak szybko - oraz bardzo zawyża „górki” (o 50 – 150 mg/dL). Ta wiedza oraz fakt, że „nowy” tendencje pokazuje idealnie, pozwoliła nam ograniczyć kłucia paluszków o około połowę (teraz kłujemy około 10 razy na dobę).

Jak to jest pełnić funkcję trzustki własnego dziecka? Trudno. To dodatkowa i bardzo odpowiedzialna funkcja – obok bycia mamą i tatą. To ciągłe ważenie, komponowanie i obliczanie kalorii posiłków, ciągłe obliczanie od nowa jednostek insuliny, zmiana przeliczników, bycie pielęgniarką na cały etat, ale… warto. Za szczęście i spokój wewnętrzny Zosi (które to mają bardzo dużo wspólnego z dobrze wyrównaną glikemią). I za jej zdrowie, które nie jest zagrożone przy dobrych cukrach. I za słowa: mamusiu, ty tak dobrze liczysz mi cukry, że ja nie umrę chyba nigdy…







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz