To trudny
temat… Jestem nauczycielem z powołania, praca z młodzieżą to moja pasja.
Jeszcze jadąc z Zosią karetką na sygnale – myślałam: jak dobrze, że jest
sierpień, we wrześniu wszystko się ustabilizuje i wrócę do pracy. Jakże ja się
myliłam!!!
Teraz wiem,
że opieka nad Cukiereczkiem to praca 24 godziny na dobę. Zanim będzie sobie
sama radziła z pompą (kiedyś w końcu ją dostaniemy…) miną pewnie ze 3 – 4 lata.
Wychodzę ze
szpitala. Opiekę na chore dziecko dostałam do dziś. Co dalej? Maksymalnie
tydzień opieki – słyszę. Czy ktoś sądzi, że tydzień to dość czasu, by ogarnąć
dzień chorej Zosi – liczenie, ważenie, zmiana przeliczników, pomiar cukru,
liczenie, dlaczego jest duży cukier – liczenie, dlaczego jest mały cukier –
liczenie i pobudki co godzinę… i do tego
ogarnąć sprawy zawodowe? Nawet gdybym chciała zrezygnować z pracy – obowiązuje
mnie trzymiesięczne wypowiedzenie!!! Bajka. Radź sobie człowieku sam, przybity
nową i wymagającą chorobą dziecka. A jak sobie poradzić w takiej sytuacji?
Niestety klasycznie: płacz, płacz, płacz….
Dziś wiem,
że prędko nie wrócę do pracy zawodowej. Wstyd się przyznać, ale opłakuję
również tę stratę. W końcu to była połowa mojego życia, którą bardzo kochałam.
Oczywiście Zosię kocham bardziej, więc wybór był prosty. Może za 3 lata? Nie wiem. Teraz planuję tylko
jutro, bo kolejne jutro może już planuje jakąś niespodziankę dla mnie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz