poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Wiosenne przesilenie i przygoda z jajem

Cukry, praca, cukry, szkoła, dom, cukry, praca, szkoła, cukry, ...

Dopadło mnie przesilenie. Ośrodek kontroli cukrów Zosi 24 godz/ dobę tak się rozpanoszył w mojej głowie, że zaczyna mi umykać wiele spraw, które zawsze ogarniałam - jako ta zawsze poukładana. Prowadzenie domu, wychowywanie dwóch córek, praca zawodowa i kontrola cukrzycy córki - to dużo. Muszę się gdzieś wypłakać i złapać dystans...

Oczywiście za żadne skarby nie zrezygnowałabym z którejś z tych dziedzin, chcę się realizować jako dobra mama, dobra mamo - trzustka, żona, nauczycielka oraz... gdzieś w tle - zwykła kura domowa :-). Niestety czas i siły nie mnożą się wraz z życiowymi wyzwaniami, trzeba wybierać jedno, kosztem drugiego... Najbardziej na tym cierpi krajobraz domowy... Sterty prasowania, rozrzucone ciuchy dzieci i męża, nie do końca posprzątane zabawki, okna w białe mazy... To jednak nie jest najgorsze. Wyznaję bowiem zasadę, że lepiej zagrać z dziećmi w Uno, niż sprzątać. Najgorsze jest to, że w pracy mam teraz tak zwany "gorący okres", który - jak to zwykle bywa w przypadku nauczyciela - w 50% odbywa się w domu. I wiem, jestem żywym dowodem na to, że da się pogodzić bycie mamą cukiereczka i pracę zawodową - ale u mnie wystąpił... chwilowy brak miejsca na dysku...

Cóż, wszyscy wiemy że najlepszym lekarstwem na tego typu dolegliwości jest zdrowy, niczym nie zakłócony sen - reset... A nam - słodkim rodzicom - tak bardzo tego brakuje!!!

W związku z powyższym - coraz więcej mi umyka. A to nie przykleję na śniadaniówkę naklejki z ilością kalorii dla Zosi, a to zapomnę zapłacić córce za kino, lub poślę ją z książkami w dzień sportu.... Albo - jeżdżąc zawsze w czwartki na 9:30 - nie przyjdzie mi do głowy, że jeżeli prowadzę konkurs o 9:00, to należy wyjechać wcześniej. Ale dzisiaj przeszłam sama siebie. Od tygodnia wiadomo, że klasa Zosi na ten dzień miała zaplanowane zdjęcia klasowe - i mają być elegancko ubrani. Oczywiście mi to umknęło, i posłałam moją słodziznę w... ulubionym podkoszulku w jajka sadzone! Od razu jak się zorientowałam - pognałam do szkoły z białą bluzeczką, niestety już po fakcie... Ale w drzwiach spotkałam moją uśmiechniętą "jajcarę", wybiegającą z eleganckimi koleżankami na przerwę. W pośpiechu rzuciła - nic się nie stało - i radośnie wybiegła na podwórko. Cóż, przez moje gapiostwo zawsze na tym zdjęciu będę widziała małą dzielną słodką Zosię "z jajami" i...  zabieganą, ledwie łapiącą zakręt mamę w tle... W sumie... Może to nie tak źle?

Uczmy się od naszych słodkich pociech "z jajami" patrzenia na świat z lekkim przymrużeniem oka... W związku z powyższym - świeżego obiadu dziś  - w mój wolny dzień nie będzie. Czas na drzemkę i odgrzewane kotlety...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz