wtorek, 26 grudnia 2017

Dzień czterech korekt

Dzień czterech korekt wypada jakieś 3 - 5 razy w ciągu roku. Jest to dzień, w którym po 17 Zosia  ma "nieobliczalną wyżerkę". Wigilia - oczywiście tylko z punktu widzenia spożywania węglowodanów, bialek i tłuszczy - jest jednym z tych dni. Przechodziliśmy już te dni na penach, na pompie - z bolusami złożonymi, bazą 200%, dodatkowymi bolusami prostymi - ale zawsze, z powodu za dużej ilości spożytych tłuszczy po kolacji trzeba podać około 4 korekty co 2 godziny, zanim cukier wróci do normy. Czy to źle?

Na początku naszej słodkiej drogi odpowiedziałabym, że tak. Że dyscyplina musi być, skoro wiem, że łączenie pewnych produktów po 16 - 17 tak działa na Zosię, muszę je całkiem wyeliminować. Ale życie szybko pokazało mi, że jestem w błędzie. Gdy moje dziecko spojrzało na mnie w zeszłym roku przy Wigilijnym stole i ze łzami w oczach zapytało: Ale dlaczego nie mogę jeszcze jednej rybki mamusiu? Czemu ja nie mogę serniczka babci? Oczywiście odparłam szybko: ależ możesz kochanie i po jakimś czasie podałam kolejnego bolusa... Są takie chwile w życiu naszych pociech, których po prostu nie można im odebrać!!! Ceną za chorobę nie może być utrata dzieciństwa.

Na początku miałam z tym problem, miałam wyrzuty sumienia wprost proporcjonalne do góry cukrowej Zosi i doła tak rozsądkowo - opornego, jak insulino - oporny był jej cukier po zbyt dużej ilości tłuszczu. Po każdej korekcie modliłam się, żeby glikemia zaczęła zmierzać w kierunku obszaru docelowego, myśląc "Boże, mogłam coś zrobić inaczej, jak mogłam do tego dopuścić, itp..."

A dzisiaj? Nazywam to wysokim cukrem kontrolowanym. Wiem, że się pojawi, więc przygotowuję się jak najlepiej - odpowiednia baza, odpowiedni bolus - i szybka reakcja co 2 godziny. I oczywiście dużo płynów podczas posiłku. Tyle. Zero emocji. Zosia ma prawo te kilka chwil w roku zapomnieć o chorobie, o planowaniu każdego kęsa i skupić się na zupełnie czymś innym. Na wspólnym świętowaniu i dziecięcej radości nie zakłóconej zdaniami i tak wpisanymi na stałe w jej codzienność: "zjedz najpierw trochę białek i tłuszczy, potem ten banan", "nie możesz sobie dołożyć miodu, masz tyle, ile policzyłam", "musisz zostawić tą czekoladkę na jutro, wiesz że jeśli ją zjesz do kolacji, to Cię wybije", "jedz szybciej tą kaszę, bo lecisz na łeb na szyję" itd...

Tak więc, zgodnie z tradycją - 24 grudnia 2017 roku miał miejsce w naszej rodzinie dzień czterech korekt. Co za tym idzie - miała miejsce również noc cyklicznych dwugodzinnych snów mamy i taty. Czy to duża cena za głęboko, rodzinnie i radośnie przeżyte Święta?

Patrzę na uśmiech na buzi Zosi śpiącej w ukochanej koszulce od Aniołka, z którą nie chciała się rozstać, mimo kilku plam z czekolady -  i wiem, że nie...

2 komentarze:

  1. Dziękuję za ten wpis. Nie jestem jeszcze na tym etapie z podejściem co Ty, ale wierzę ze gdzies to naturalnie, z czasem w koncu nadejdzie i będę żyć z ta choroba córki. Choć to byly nasze pierwsze Święta uznałam ze nie bede robił a żadnych ograniczeń i Basia jadła tyle ile chciała i co chciała. A cukry były jak nigdy w normie przez cały dzień. W nocy kosmos ale najważniejsze że pierwszy raz od 3 miesiecy moja Baska mówił A nie na widok jedzenia 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam ciepło i mocno trzymam kciuki aby ten Rok 2018 przyniósł dużo spokoju. ☺

      Usuń