czwartek, 1 czerwca 2017

Dzień tylu słodyczy, ile sobie słodkie dziecko życzy

Dzień Dziecka świętowałyśmy z moimi córami - słodką Zosią i "nie słodką" Anią - pod hasłem: "nie ma posiłku bez słodyczy". Po obiedzie złożonym z dwóch dań - 1. pieczone ziemniaczki z jajkiem sadzonym i sałatą, 2. lizak i dwie czekoladki - udałyśmy się po wymarzone drobiazgi do sklepu oraz do eko parku z takimi atrakcjami jak: długie zjeżdżalnie - fale, park linowy, strefa gier kreatywnych, ścianki wspinaczkowe, tor przeszkód, czy interaktywna piaskownica. W skrócie - trzy aktywne godziny to było za mało... Mniej więcej w połowie biegania były oczywiście lody, po drodze - dużo słodkich "dojadek" ładujących akumulatory, a na zakończenie - pizza. Ależ było radości!!! Moja słodka Zosia bawiła się równie cudownie jak "nie słodka Ania" i obu w ten dzień uśmiech i ślady słodkości nie schodziły z buzi.

A nasza zołza ct1? Jakoś tak odeszła w cień, nie miała wyjścia! Pompa - nie licząc lodowego deseru - przeleżała około 3 godziny w samotności w mojej torbie, lody i pizzę liczyłam "na oko" przy pomocy "wujka google" i "cioci ilewazy.pl", za wagę robiły moje dłonie, a ponieważ było dużo ruchu - mnożyłam jeszcze to, co mi wyszło przez "współczynnik wykończenia 🙂", czyli obniżałam, obniżałam, obniżałam... O dziwo, bolusy obliczone tą metodą zbijały cukier idealnie, a nawet umożliwiały słodkie bonusiki. Podsumowując - dzień dziecka okazał się dniem zielonym (z przedziału 80 - 140), nie licząc dwóch szybko zbijalnych górek - jednej do 160, drugiej - nocnej do 210.

A słodkie paluszki? Też z okazji dzisiejszego święta odpoczęły! Dziś były kłute tylko cztery razy. Nauczyłam się polegać na wskazaniach mojego SUGARWATCH - a (z odczytami z libry). Z reguły mierzę cukier glukometrem przed każdym posiłkiem, gdy jest niepokojący spadek lub gdy góra cukrowa nie maleje dwie godziny po posiłku. Poza domem, gdy jest dobry sensor - rzadziej. W ruchu  - poniżej 110 z trendem "szybko w dół" dosładzam, natomiast w  górę - nawet po posiłku - cukier maksymalnie dobija do 160 i sam spada.

A co dał Zosi SUGARWATCH? Wolność!!! To, co mamusi 🙂. Nie biegam za nią z glukometrem, tylko siedzę sobie na ławeczce, czytam książkę, gazetkę, lub nowinki na fb i tylko zerkam na zegarek. Gdy glikemia zbliża się do 110 - podchodzę do Zosi, wciskam do uchachanej paszczy słodkie conieco - i wracam na ławeczkę. Potem przez 15  min baczniej obserwuję cukry, aż się poprawią. Ot cała filozofia. Relaks na świeżym powietrzu, chwila (3 godzinna!!!) dla siebie i świadomość, że dzieci są bezpieczne i zadowolone... Cudownie... Zaraz zaraz, to był dzień mamy, czy dzień dziecka? Chyba jedno i drugie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz