czwartek, 15 czerwca 2017

Pompowe rozprężenie

Pompowe rozprężenie... Dopadło mnie po miesiącu użytkowania tego cudownego urządzenia. A może powinnam je nazwać powrotem do normalności? Nie wiem. Zweryfikuje to pewnie czas, a dokładniej rzecz ujmując skoki glikemii i hemoglobina glikowana Zosi. Wszystko przez tą łatwość!

Łatwo jest "obliczyć" pizzę, lub fast food - a. Na penach? Nie wykonalne bez ogromnej góry cukrowej po 4-5 godzinach po posiłku.Teraz - sprawę załatwia bolus złożony 50/50 podany na 3 h, odpowiednia pora i odpowiednia dawka ruchu.

Tłusta kolacja? Na penach - nie było szans. Taki posiłek generował długą, trzykorektową noc cukrowego szczytowania na poziomie 250-350. Teraz? Bolus przedłużony - nawet do 4, 5 godzin załatwia sprawę.

Ekstra przekąska? Na penach - nie było szans na dodatkowe kłucie, zresztą - nie podam  0,15 jednostki insuliny! Teraz? Nie codziennie, ale w upalną niedzielę, gdy wszystkie inne dzieci akurat dostają loda... Albo - gdy u kogoś zupa jest godzinę przed drugim daniem... Czemu nie? Takie to proste! Podać odpowiednią ilość insuliny do każdej "części" posiłku w odpowiednim czasie...

A dieta? Ileż można wciskać Zosi na siłę razowy chleb lub bułkę, aż jej całkiem zbrzydnie, a inni jedzą biały. Ileż razy - latem - można odmówić loda, gdy wszyscy na około jedzą. A płatki na mleku? Moje córki lubią zdrową wersję - płatki owsiane, orkiszowe, musli, owoce, miód... Ale zawsze wybijały w pierwszej godzinie pod sufit - za dużo węglowodanów prostych! Ale już na penach wymyśliłam, jak je okiełznać. Na początku posiłku Zosia zjada tyle plasterków żółtego sera, lub jajka (lub dowolnych kalorii białka+tłuszcze), żeby bilans węglowodany kontra białka tłuszcze wynosił 50/50. I to wystarczy!!! Glikemia po takim posiłku zachowuje się wzorowo!

Ale używając pompy - łatwo jest wracać do mniej zdrowych nawyków żywieniowych, bo przy dobrze ustawionym bolusie - nie rozhuśtują cukrów! Służą temu również częste wypady weekendowo - grillowo - wakacyjne, nieraz w porze posiłku. Ach to lato, słońce, wytęskniony luz i pompa...

Nie licząc tych "ekstra dni" i "ekstra wydarzeń" staram się utrzymywać posiłki i rachunki w ryzach jakościowo - czasowych, ale jest ciężko bez przymusu " bo dodatkowe kłucie" lub "bo cukry się rozchwieją".

Ok. Dość marudzenia. Wracam na hamak w ogrodzie mojej siostry - podczas jednego z weekendowych wyjazdów. A przy okazji - dzisiaj też nagrzeszyłam. Białą, suchą bułką - podaną wygłodniałej Zosi o przypadkowej porze w kościele, na Mszy Św. po dłuższej procesji, niż myślałam. Oczywiście musiałam również podać bolusa - więc podniosłam córce piękną, białą sukienkę, i oczom ciekawskich wiernych po naszej lewej i prawej stronie ukazały się majtki z Elzą i nasza pompa insulinowa... Na szczęście glikemia stanęła na właściwym poziomie. Ale dość o tym. Przymykam oczy. Ptaszki śpiewają, słoneczko grzeje... Czego chcieć więcej? Luz blues i spokój. W końcu nam, mamom cukiereczków też się coś od życia należy!

2 komentarze:

  1. podajecie insulinę częściej niż 2,5 godziny????Nas uczono, że tak nie można. Insuliny się nakładają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo rzadko, ale zdarza się. Pod warunkiem, że jedna część jest niewielka, np. 0,15 jednostki. Cukry reagują na to doskonale. Czasem podajemy też korektę 30 - 60 min przed posiłkiem i dawką doposiłkową (gdy glikemia jest wyższa niż 200 mg/dl, posiłek podajemy gdy cukier się unormuje, gdy jest jeszcze insulina działająca - odpowiednio ja odejmujemy od doposiłkowej)

      Usuń