poniedziałek, 2 stycznia 2017

Wigilijne i Sylwestrowe perypetie cukrowe

Nie będę opisywała tych najważniejszych aspektów Wigilii, ponieważ jak zwykle jest u nas po Bożemu, ciepło i rodzinnie; skupię się na tym, co nowe – czyli kaloriach, przeliczaniu, insulinie i przywilejach. Staramy się z mężem na codzień, żeby na stole pojawiały się tylko produkty dozwolone dla Zosi, całą resztę Ania i my pożeramy w ukryciu (oczywiście sporadycznie). Nawet w Zosi szóste urodziny upiekłam tort dietetyczny, po którym cukry były idealne. To wszystko jednak nie jest możliwe w Wigilię, zwłaszcza u rodziny, nie możemy nagle wywrócić tradycji do góry nogami. Tak więc stwierdziliśmy z mężem, że to będzie ten jeden dzień w roku, kiedy wszystko będzie dozwolone: rybka w panierce, morze opłatków, pierniczki osobiście dekorowane przez nasze dzieci, odrobina sernika babci i makówek mamy… Pierwszy raz od sierpnia nie wiedziałam, ile moje dziecko zjadło kalorii, ale po kolei…

Najpierw odbyła się „Wigilia wewnętrzna” u nas w porze obiadu, ponieważ potem wybieraliśmy się do moich teściów. Jeszcze nie było tak „drastycznie”, pojawiło się morze opłatków nr 1, barszcz z uszkami, rybka i mały pierniczek, do tego insulina „na oko”. Po dwóch godzinach cukier powędrował do ponad 200, a tu trzeba było zaczynać Wigilię u teściów. Daliśmy więc Zosi korektę, a gdy glikemia się ustabilizowała, kolejny zastrzyk „na oko” i było morze opłatków nr 2, grzybowa, rybka z chlebkiem, pierniczki, jednym słowem mało dobrych w a dużo bt (dla niewtajemniczonych: mało węglowodanów złożonych, dużo białek i tłuszczy). Potem dużo kolęd (co trochę ukoiło moje matematyczne zszargane zbyt dużą swobodą przeliczeniowo – żywieniową nerwy). Zosia była szczęśliwa. Jak co rok. Udało się. I wszyscy uważamy, że cena – dodatkowe 3 korekty co 2 godziny nie była zbyt wygórowana za ten jeden jedyny pełen dziecięcej magii wieczór w roku (cukry 200-250 utrzymały się do 1:30 w nocy). Kolejne dni przywróciły żywieniowy rygor i insulinowe okiełznanie cukrów naszego dziecka, nawet zapotrzebowanie na insulinę zaczęło znów powoli spadać i nagle nadszedł… Sylwester.

Znajomi, do których pojechaliśmy na Sylwestra zaplanowali nocną wyprawę w góry, z pochodniami i latarkami – wspaniałe przeżycie dla dzieci. A co z posiłkami? Były cztery, tylko ostatni o 22. Ale po kolei. Przed wyprawą, około 17 Zosia zjadła posiłek, do którego dostała mniej insuliny niż powinna, ze względu na wycieczkę. Wycieczka trwała gdzieś do 21:30, półtorej godziny w górę, chwila przerwy i powrót. Coś wspaniałego, dzieci nigdy wcześniej nie widziały tyle gwiazd! Były zachwycone! Tropiły ślady zwierząt, ślizgały się na lodzie aż do „wycięcia orła”, a najlepszą atrakcją była ciemność, pochodnie i latarki. A cukier? Już po 20 – 30 minutach marszu zaczął lecieć na łeb na szyję. W sumie – idąc do góry, Zosia zjadła: całą czekoladę, paczkę mamb, pudełko glukozy w tabletkach, 2 kromki chleba i wypiła pół termosu słodkiej herbaty. A cukier? Ledwo utrzymywał się na poziomie 90 – 130. To dopiero była frajda dla Zosi! Tyle słodyczy nie zjadła bidulka od sierpnia! Po powrocie – około 22 – była normalnie wyliczona (tylko niestety tłusta) kolacja i zabawa do drugiej. Po drodze o północy – pół lampki słodkiego bezalkoholowego szampana dla dzieci. Po powrocie – musieliśmy w nocy podać jeszcze dwie korekty, i pierwszego stycznia o 10:00 Zosia wstała z dobrym cukrem, szczęśliwa i pełna optymizmu, którego – tak radosnemu dziecku – na pewno wystarczy na cały rok 2017.


A dziś? Siedzę sobie w przedszkolu na korytarzu, cukier Zosi po śniadaniu bez insuliny spadł na pułap 135 i dalej powoli spada. Remisja trwa, zapotrzebowanie na insulinę bez wirusów i tłuszczowych anomalii to 4 -5 jednostek na dobę (po zapaleniu oskrzeli walczyliśmy już z trzema infekcjami, ale nauczyliśmy się, że najważniejsza jest szybka reakcja na wzrost zapotrzebowania na insulinę). I pierwszy raz od wrześniowej remisji (kiedy zeszliśmy do 2 jednostek na dobę) było śniadanie „za darmo”. Życzę sobie w tym roku 2017 żeby cukry Zosi przestały się tak wahać, jak jej nastroje, a tak naprawdę – nic się nie musi zmieniać. Życzę sobie, Zosi i całej mojej rodzinie żeby było tak dobrze, jak teraz.

2 komentarze:

  1. Tak sobie czytam i po prostu nie mogę się powstrzymać żeby nie zapytać: a dlaczego Twoja Zosia ma niedozwolone produkty i czegoś nie może jeść??? Nasz synek też ma ct1 i je wszystko na godzinę ma ochotę i co jadł przed chorobą. Oczywiście w odpowiednich odstępach czasu. Wszystko także słodkości po prostu dobrze przeliczamy i cukry są ok. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za radę, na początku bardzo ograniczylismy dietę Zosi, teraz faktycznie potrafimy wyliczyć wszystko. Pozdrawiam

      Usuń